Pół wieku historii polskiego jazzu

Ryszard Borowski

Inaczej wyglądałaby historia polskiego jazzu pisana w latach 60tych, inaczej w 80tych, a inaczej wygląda dzisiaj. Inne zapewne sądy, szczególnie te dotyczące czasów nam współczesnych, będą mieli ludzie za 15 lat. Pisząc dziś o tym, co było ważne w polskim jazzie w latach 60tych i 70tych nie mamy tak świeżego spojrzenia, ale – paradoksalnie – mamy dostęp do większej ilości materiałów, które już zostały częściowo zweryfikowane przez historię. 

O historii polskiego jazzu można by napisać przeglądając roczniki pism: Jazz, Jazz Forum, Jazzi Magazine, Jazz a Go Go , czy JazzPress. Były też publikacje książkowe. Tu najpoważniejszą pozycją jest „Polish Jazz” (część pierwsza) Romana Kowala. 

Z dzisiejszej perspektywy historię polskiego jazzu wyznaczają znane nazwiska, podobnie jak to jest w jazzie światowym. 

Może to być też historia poszczególnych zespołów: Komedy, Trzaskowskiego, Namysłowskiego, Stańki, Kurylewicza, Wróblewskiego, Majewskiego a później kolejnej generacji: zespołów J. Śmietany czy H. Miśkiewicza czy K. Jonkisza

Wygodnie chyba będzie podzielić cały ten czas, na dekady, ponieważ zmieniały się warunki do słuchania i tworzenia, do odbioru muzyki, nie tylko zresztą jazzowej.
Są fakty historyczne. Do takich z pewnością należy pierwszy festiwal  jazzowy w Sopocie i następne, nazwane Jazz Jamboree, w Warszawie. Już sama historia Jazz Jamboree to swego rodzaju odrębna historia polskiego jazzu.

Występy znanych solistów i zespołów zagranicznych miały duży wpływ na rodzimą twórczość. Na Jamboree występowały obok nich najlepsze zespoły polskie i taka konfrontacja była niezwykle stymulująca, a dla publiczności pouczająca. Były też wspólne koncerty polskich i zachodnich muzyków. Do takich należał występ tria W. Karolaka z trębaczem Donem Ellisem w 1962 roku i tria A. Trzaskowskiego ze Stanem Getzem w 1960 roku. Niemal wszystkie występy w Sali Kongresowej były nagrywane, a część z nich wydawano na płytach w specjalnej serii Jazz Jamboree. 

Przez wiele lat historię jazzu polskiego należałoby widzieć też jako walkę o „dostęp do informacji”, próbę zmierzenia się z tym co działo się na Zachodzie. A było to konieczne, gdyż ani w Polsce, ani w Europie nie powstawały nowe kierunki i style. Dziś wygląda to zupełnie inaczej, choć kierunek zmian – od Ameryki do Europy, jest nadal taki sam. Jazz Jamboree było takim jazzowym oknem na świat i określano je propagandowo, ale słusznie, jako doroczne święto jazzu.

Przegląd wszystkiego, co działo się na wrocławskim Jazzie nad Odrą był niemal kwintesencją tego, co interesującego działo się na naszych scenach. W późniejszych latach do takiego przeglądu dołączyć by należało jeszcze Konkurs Improwizacji Jazzowej w Katowicach, Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu, Jazz Juniors w Krakowie, Bielską Zadymkę Jazzową, festiwal w Żyrardowie i konkurs w Gdyni.

 

Przed wojną, jak i w całym dziesięcioleciu powojennym nie istniały w Polsce prawdziwe zespoły jazzowe -koncertowe, ale zespoły wykonujące muzykę taneczną, w tym także „lekko jazzującą”. Początkowo bardzo ceniony był jazz tradycyjny. Zespoły takie, jak Old Timers, Old Metropolitan Band, Sami Swoi, Hagaw, Jazz Band Ball, Ragtime Jazz Band miały mocną pozycję na naszym, a nawet na europejskim rynku. W swingu wiódł prym zespół „Melomani” Jerzego Matuszkiewicza, ale szybko powstawały inne, także prowadzone przez znakomitych, bardzo wpływowych twórców. Należeli do nich Andrzej Kurylewicz, Jerzy Milian, Andrzej Trzaskowski, Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Wojciech Karolak, Michał Urbaniak, Adam Makowicz, Janusz Muniak, a nieco później Włodzimierz Nahorny, Henryk Majewski. Zupełnie wyjątkową pozycję mieli Zbigniew Namysłowski, Tomasz Stańko i najbardziej znany twórca jazzu w Polsce zmarły w roku 1969 Krzysztof „Komeda” Trzciński. Jego twórczość i nagrania są tak dobrze znane, lata najpoważniejszej działalności jazzowej Komedy w Polsce to okres od 1956 roku (pierwszy festiwal jazzowy w Sopocie) do 1965 roku, kiedy to nagrał „Astigmatic”, płytę do dziś uznawaną przez krytyków za najważniejszą w polskim jazzie. 

Zanim Komeda naprawdę zaistniał na polskiej scenie, znani byli inni muzycy. Niektórzy, tacy jak wspomniany już Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, mieli wtedy bardzo duży wpływ na kształt jazzowej muzyki,. W latach 70tych wszystko zaczęło się zmieniać. W całej dotychczasowej, 50-cio letniej historii jazzu w Polsce, lata 70-te wydają się najbardziej twórcze, owocujące najbardziej spektakularnymi sukcesami, najciekawsze. A początek tej dekady wcale tego nie zapowiadał. Wielu muzyków jazzowych albo wyjechało z kraju (Roman Dyląg, Wojciech Karolak), albo zaczęło zajmować się innymi rodzajami muzyki (Jerzy “Duduś” Matuszkiewicz, Andrzej Dąbrowski, Andrzej Kurylewicz). Za symboliczne zamknięcie okresu lat powojennych, 50tych i 60tych może być uważana data śmierci Komedy – 1969. 

W latach siedemdziesiątych dwa czołowe zespoły, Zbigniewa Namysłowskiego i Tomasza Stańko, nadal pełnią rolę wiodącą (i tak będzie w następnych dekadach!). Ale pojawia się też wiele nowych nazwisk, i to właśnie ci muzycy decydować będą o dalszych losach polskiego jazzu.

W roku 1970 ukazała się w serii “Polish Jazz” (nr20) wydawanej przez Polskie Nagrania, płyta zatytułowana “Nowe twarze w polskim jazzie”. Wśród wykonawców znajdujemy nazwiska Urszuli Dudziak, Michała Urbaniaka, Adama Makowicza, Mieczysława Kosza, Zbigniewa Seiferta. Zdobyli oni błyskawicznie uznanie w kraju, co okazało się tylko początkiem światowej kariery. 

W latach siedemdziesiątych powstaje w Polsce sporo rozmaitych festiwali jazzowych. Wśród nich największe znaczenie miał dla młodych muzyków festiwal połączony z konkursem: “Jazz nad Odrą”. Właśnie wśród jego laureatów należy szukać ludzi, od których coraz bardziej zaczynał zależeć rodzimy jazz. W 1971 roku na festiwalu Jazz nad Odrą pierwsza nagrodę dla wykonawcy dostał Tomasz Szukalski, zespoły: “Laboratorium” (z braćmi Ścierańskimi) i “Jazz Carriers” (Paweł Perliński, Zbyszek Jaremko, Henryk Miśkiewicz). Ten ostatni w następnym, 1972 roku wygrał Jazz nad Odrą. W tym też roku zainaugurowano warsztaty jazzowe w Chodzieży, na te lata datują się początki Wydawnictwa Płytowego PSJ. Za granicą Urszula Dudziak i Adam Makowicz nagrali płytę “Newborn Light”, która w recenzji pisma “Down Beat” dostała pięć gwiazdek! W 1973 roku ukazuje się płyta “Winobranie” Z. Namysłowskiego ze wspaniałym saksofonista Tomaszem Szukalskim i perkusistą Kazimierzem Jonkiszem, do dziś – jak wynika z ankiet czytelników pism jazzowych – uważana za jedną z najlepszych polskich płyt jazzowych. W następnym roku Namysłowski przedstawił na Jazz Jamboree temat, który stał się niemal przebojem: “Kujawiak Goes Funky”. Temat ten został też nagrany na jednej z amerykańskich płyt Michała Urbaniaka. Urbaniak właśnie w 1973 roku wraz z Urszulą Dudziak, wyjechał na stałe do Stanów. W tym też,1973 roku, przez tragiczną śmierć przerwana zostaje znakomicie zapowiadająca się kariera Mieczysława Kosza.

Dwa lata później , w 1975 roku Jazz nad Odrą wygrywa zespół “Extra Ball”, w którym grają Jarosław Śmietana i Władysław Sendecki. Polacy coraz mocniej zaznaczają swoją obecność na światowym rynku: Michał Urbaniak nagrywa płyty w USA ze znanymi muzykami (są to m.in. J. Abercrombie, L. Corryel, A. Jackson, S. Gadd), a w 1976 Zbigniew Seifert nagrywa swoją pierwszą zagraniczna płytę.

1977 z połączenia części zespołów “Old Timers” i “Jazz Carriers” powstaje doskonały zespół “Swing Session” (grają tam m.in. Jaremko i Miśkiewicz).

Dekadę symbolicznie zamyka (1979) śmierć znakomitego muzyka, Zbigniewa Seiferta,  którego międzynarodowa kariera dopiero się rozpoczynała.

Uczyłem się jazzu korzystając z dostępnych źródeł. Były to audycje radiowe i płyty (pożyczane), koncerty Jazz Jamboree. Takie audycje jak „Trzy kwadranse jazzu” Ptaszyna Wróblewskiego nagrywałem na magnetofon i słuchałem wielokrotnie.. Popularnymi piosenkami pogardzałem, ale fascynowały mnie pomysły harmoniczne, które znajdowałem w przebojach takich zespołów jak „Blood,Sweat and Tears”, czy „Emmerson, Lake and Palmer” W czasie studiów już poważnie interesowałem się jazzem.

Twórczość jazzowa w Polsce w latach 60tych i 70tych przejawiała się  zupełnie inaczej niż dziś. Wtedy poważnym jej fragmentem były nagrania radiowe. Każdy interesujący, młody zespół, który pojawiał się na rynku, czy na przykład zdobywał nagrody na konkursach, dostawał propozycję dokonania nagrań radiowych. Były to tzw. nagrania archiwalne. Uznane zespoły dość regularnie dokonywały takich nagrań. Dużą częścią tych nagrań były rejestracje zespołów „stałych”, które były zatrudnione w radio na etacie i miały obowiązek nagrywania co miesiąc trzydziestu minut muzyki. Były to orkiestry i bigbandy działające w Poznaniu (Z. Górny), Katowicach (J. Milian), Łodzi (H. Debich) i Warszawie (najpierw orkiestra E. Czernego później A. Trzaskowskiego). Dziś być może nie zdajemy sobie dobrze sprawy, jak wiele nagrywały te zespoły. Jeśli nawet tylko część tych nagrań dziś wykazuje interesujący poziom, to i tak jest tego bardzo, bardzo wiele. Na przykład orkiestra Studio-S1 prowadzona przez Andrzeja Trzaskowskiego w ciągu 10-ciu lat swojego istnienia nagrała ponad 1300 utworów! Niektóre z tych orkiestr pozostawiły swoje płyty (wszystkie poza warszawską). Na podobnych zasadach, czyli jako zatrudnione na etacie, działały też mniejsze zespoły i soliści. Przez pewien czas taką pracę miał kwintet Z. Namysłowskiego i kwartet wokalny Novi Singers. Audycje radiowe prezentujące nowe nagrania polskich zespołów były głównym źródłem informacji, poza przyjemnością słuchania. W programie telewizyjnym także dało się to znaleźć. Radio i telewizja nie były rozwinięte tak jak dziś, ale stanowiły najpoważniejsze dla odbiorców źródło polskiego jazzu.

Niezwykle ważne okazało się utworzenie Wydziału Jazzu na Akademii Muzycznej  w Katowicach. Zaledwie w ciągu kilku lat powstało tam bardzo mocne i prężne środowisko. Z całej Polski przyjeżdżali najzdolniejsi młodzi ludzie, którzy swoje zawodowe życie chcieli złączyć z jazzem. W Katowicach dostawali wykształcenie, zyskiwali doświadczenie i kontakty. Tu zakładane zespoły stanowiły niemal „pewniaki” na kolejnych konkursach festiwalu „Jazz nad Odrą”. Katowicki Wydział Jazzu z dzisiejszej perspektywy wydaje się jedną z najlepszych rzeczy jakie zdarzyły się w polskim jazzie. Można powiedzieć, że Wydział Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach zdominował cały młody rynek muzyczny. Wystarczy wspomnieć takie zespoły, jak Extra Ball (założony m.in. przez Jarosława Śmietanę), czy Kwartet Wojciecha Gogolewskiego. Oczywiście były też inne zespoły, takie, jak  np. Laboratorium, którym z powodzeniem udawało się konkurować z absolwentami Katowic. Ważnym zespołem, który powstał pod sam koniec lat 70-tych i skupiał młodych muzyków „rodem z Katowic” (Sendecki, Szczurek) i nieco starszych kolegów z Warszawy (Jaremko, Miśkiewicz) był Sun Ship. Ich nagrania są najlepszym przykładem dążeń i osiągnięć młodego polskiego jazzu  końca lat 70-tych.

W latach 80-tych za najbardziej twórczy zespół można chyba uznać String Connection. Jego współtwórcą był skrzypek i kompozytor (dziś niemal wyłącznie zajmujący się pisaniem) Krzesimir Dębski. Zespół wraz z Januszem Skowronem wydał kilka naprawdę znakomitych płyt, dużo koncertował za granicą. Miał oryginalne brzmienie i składał się z wybitnych muzyków-wirtuozów. W tych latach duże znaczenie mają też rozmaite zespoły prowadzone przez Kazimierza Jonkisza w których gra znakomity skrzypek Maciej Strzelczyk. 

Lata 90-te

Coraz bardziej popularne staje się studiowanie za granicą i zagraniczne kontakty. Wielu muzyków po powrocie do kraju zajmuje bardzo szybko miejsca w czołówce. Niektórzy decydują się pozostać poza Polską. Michał Urbaniak, Adam Makowicz, Darek Oleszkiewicz, Janusz Szprot, Witold Rek (W. Szczurek), Janusz Stefański, Andrzej Olejniczak, Urszula Dudziak to muzycy, którzy mimo ustabilizowanej pozycji za granicą nawiązują kontakty w kraju i czasami tu występują. I coraz częściej zdarza się też sytuacja odwrotna, to znani muzycy zagraniczni przyjeżdżają grać z naszymi do Polski. Sytuacja normalnieje. Coraz większego znaczenia nabiera też twórczość muzyków, którzy zaczynali grać u schyłku poprzedniej dekady. Pojawiają się pianiści: Włodzimierz Pawlik, Leszek Możdżer, Andrzej Jagodziński, Krzysztof Herdzin, Wojciech Niedziela, Bogdan Hołownia, trębacze: Robert Majewski i Piotr Wojtasik, saksofoniści: Piotr Baron, Michał Kulenty, Wojciech Staroniewicz, Maciej Sikała, basiści: Andrzej Cudzich, Jacek Niedziela, Piotr Rodowicz, Mariusz Bogdanowicz, perkusiści: Cezary Konrad, Krzysztof Zawadzki,  z zespołem Walk Away, zespół Simple Acoustic Trio. To wszystko muzycy, którzy wydawali autorskie płyty pod swoim własnym nazwiskiem. Pianiści Kuba Stankiewicz, Leszek Możdżer i Marcin Masecki, puzonista Grzegorz Nagórski, trębacz Piotr Wojtasik, gitarzysta Jarosław Śmietana to globtroterzy, którzy czasem przebywają w Polsce, ale bardzo wiele jeżdżą i koncertują, nagrywają. Niektórzy z wymienionych tu artystów mają po kilkanaście autorskich płyt! Nie istnieje już „polska szkoła jazzu”,  trudno znaleźć jeden mianownik, wspólny idiom, a swobodny kontakt ze światem powoduje, że rozrzut stylistyczny jest ogromny.

Fotograficy: Urszula Las, Grzegorz Krzysztofik, Jarek Wierzbicki, Marek Rokoszewski. Dziękujemy za udostępnienie fotografii.

Polskie Stowarzyszenie Jazzowe